wtorek, 9 października 2012

Wallander: pospolity bohater

I jako aktor i jako reżyser Kenneth Branagh zapisał się w historii filmu swoimi genialnymi adaptacjami dzieł szekspirowskich. Często mówi się o nim jako o następcy Lawrence'a Oliviera – odkąd zadebiutował w 1989 roku swoją interpretacją Henryka V, to właśnie Branagh uważany jest w Wielkiej Brytanii za najważniejszego specjalistę od Szekspira. Ostatnio aktor ten dał się skusić do zagrania w telewizji: w 2005 roku mogliśmy go podziwiać w filmie biograficznym o prezydencie USA, Franklinie Roosevelcie (Warm Springs), od 2008 roku zaś występuje w roli inspektora Wallandera w brytyjskim mini-serialu (którego jest również producentem wykonawczym) opartym na bestsellerowym cyklu kryminałów autorstwa Henninga Mankella.

Kenneth Branagh jako Hamlet


W przypadku tego serialu nie obejdzie się bez porównań ze szwedzką ekranizacją dzieł Mankella: w tym porównaniu obie skandynawskie wersje wypadają zdecydowanie blado. Brytyjski odpowiednik jest mniej hermentyczny, bardziej uniwersalny i bardziej intrygujący. Największe uznanie należy się oczywiście aktorom, z Kennethem Branaghiem na czele. Obsadzenie aktora szekspirowskiego w roli małomiasteczkowego policjanta było doskonałym posunięciem (otrzymał on nominacje do wszystkich możliwych nagród telewizyjnych). Kurt Wallander w wydaniu Kennetha Branagha to normalny facet przechodzący kryzys wieku średniego, siwiejący, z podkrążonymi oczami i trzydniowym zarostem – jednocześnie wiecznie znużony, pogrążony w melancholii i niepewny swych poczynań. Do niego właśnie odnoszą się słowa z piosenki tytułowej: "Twelve thousand miles away from your smile, I'm twelve thousand miles away from me." Każda zmarszczka widniejąca na jego twarzy to nie tylko zwykła oznaka starzenia się, ale zarazem widoczny ślad nieszczęść i cierpień, których był świadkiem. Jakaś paraliżujący stan depresyjny, niepokój w jego zmęczonych oczach przywodzą na myśl niemy krzyk wydawany przez postać z płótna Muncha.

Edvard Munch Krzyk (1893)

Można by odnieść mylne wrażenie, że Kurt równie dobrze mógłby być na przykład sprzedawcą w sklepie lub dyrektorem banku. Jednak jest coś, co go wyróżnia na tle innych "smiertelników", co powoduje, że my jak widzowie wierzymy, że tylko on jest w stanie rozwiązać kolejną zagadkę: Uzmysławia to następująca scena:
Wallander przybywszy na miejsce zbrodni widzi nieopodal pole, na którym uprawiana jest pszenica. Kierowany jakimś przeczuciem podchodzi do zboża, dotyka palcami kłosów, w końcu schyla się, maca ziemię powolnie posuwając się w głąb pola, uporczywie przeczesuje całe pole... wreszcie znajduje to, czego szukał. Scena ta, jak żadna wcześniej, w genialny sposób określa, co to znaczy mieć tzw. nosa, dlaczego ktoś może być policjantem z powołania a ktoś inny nie: to po prostu instynkt. I ten instynkt właśnie, powoduje, że Wallander się nie poddaje, a my śledząc przed telewizorem jego poczynania, stajemy się jego najwierniejszymi kibicami.

Kenneth Branagh jako Wallander


W tym serialu znajdzie się wiele tego typu scen i dla nich właśnie warto go oglądać. Warto go oglądać również dla klimatu rodem z filmów Bergmana: ciągle obserwujemy bohatera będącego w drodze, udającego się gdzieś swoim szwedzkim Volvo - niby nic się nie dzieje, ale zarazem sceny te mówią wszystko. Jednych może nużyć ta senna narracja, lecz jest ona równie ważnym składnikiem co sama postać Wallandera, dodaje ona głębi psychologicznej – ciągły widok szwedzkich krajobrazów (serial kręcony jest na miejscu, w autentycznej scenerii), niekończące się pola, łąki, lasy uzmysławiają pustkę emocjonalną głównego bohatera. Dodatkowo ten powolny sposób opowiadania buduje konieczne w serialu kryminalnym napięcie - jakiś złowrogi spokój panujący w małej, szwedzkiej miejscowości....

Wallander


Swoją interpretacją Kenneth Branagh doprowadził rolę szwedzkiego policjanta do perfekcji - żaden inny aktor nie potrafił w tak przekonujący sposób oddać wewnętrzne rozterki bohatera posługując się jedynie kilkoma gestami, ledwo zauważalną mimiką twarzy (chociażby w odcinku, w którym po ciężkiej depresji wraca do pracy - majstersztyk!). W 2009 roku Henning Mankell postanowił skończyć swoją serię o Wallanderze, dlatego też obecnie trwają prace nad ostatnimi odcinkami serialu - ale na szczęście przed nami jeszcze długie, zimowe wieczory... ze szwedzkim kryminałem na osłodę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz